Olciiia, fajny temacik wymyslilas
No dobra, to ja będę pierwsza z moja relacją
Generalnie ostatnie trzy dni przed ślubem były bardzo nerwowe. W piatek trzaskanie wyszło super - ludzie bawili sie a my sprzątaliśmy potrzaskaną porcelanę. Oprócz talerzy, kubków, sosierek załapaliśmy się na dwa kible i umywalkę

Poza tym kuzyn wyrzucil z pierwszego pietra całą poduchę pierza, to niby na powodzenie w finansach

Skonczyliśmy okolo 22, ja zaraz polozylam sie spać, wyslalam Ł. do domu

Spałam jak zabita, wstałam z budziekiem o 6. rano. Niestety zaraz z rana musialam isc z mamą do cukierni zaplacic za tort i ciasta na wesele. Nie bylo to mile spotkanie, zalatwilam co trzeba bylo i szybko do domu :-> Tam zjadlam male sniadanko, weszlam szybciorem na forum

O 7.45 byla u mnie juz fryzjerka, nawinela mnie na walki, w tym czasie przyszla kosmetyczka i zaczely sie przygotowania. W miedzyczasie dzwonil takze Ł. i powiedzial ze odebral juz bukiet i jest pięęękny

Wychodzilo slonce i pogoda zapowiadala sie wspaniale. Ja zero stresu, bylam cicha i opanowana jak nigdy. Zbliżała sie 11.30, wtedy dopiero zaczął sie stres. Mial przyjechac moj swadek ustroic przed klatką a jeszce go nie bylo, fryzjerka tez troche przedluzyla a okolo 12 mieli byc juz Ł. z rodziną

Wyskoczylam z fotela, zeszlam na dol, powiesilam kilka balonow i wtedy przyjechal nasz swiadek i mnie tam zastapil. Potem szybko ubieranie, mamie oczywiscie rece sie trzesly i krzywo zawiazala gorset, ktos puka a to juz goscie i Ł., to wolamy swiadkowa zeby pomogla mamie i dalej krzywo

Na szczescie wkrotce zjawila sie moja chrzestna - krawcowa i doprowadzila mnie do ladu. W koncu po malych wykupinach wpuscilismy Pana Mlodego do domku, przywital mnie buziakiem, wreczyl bukiet i ukleknelismy do blogoslawienstwa. Tutaj pociekla mi lezka wzruszenia, mamy tez plakaly. Potem kilka ujec fotografa i zbieramy sie do kosciola. Juz przy wyjsciu z klatki brama. Wyszlismy, na dworze cudowne sloneczko

Nasz garbusek lsnil w sloneczku, troche ciezko bylo mi sie do niego wgramolic ale jechalismy dumni

A ja dalej bylam jakos bez stresu, Ł. tez caly czas usmiech od ucha do ucha, mowil mi jak ladnie wygladam, tak więc jeszcze bardziej mnie rozluznil

Po kilku bramach w koncu wjechalismy na dziedziniec kosciola, poczekalismy az goscie wejda do srodka i na samym koncu ze swiadkami stanelismy pod chorem w oczekiwaniu na naszego ksiedza Grzesia

Rozbrzmiala muzyka, grala nasza ulubiona pani organistka, Grzes wyszedl po nas z usmiechem i ruszylismy razem po dywanie w kierunku oltarza, to bylo cudowne uczucie. Msza zleciala jak z bicza strzelił. Slowo Boze czytane przez naszego kuzyna, swietne kazanie Grzesia, potem nasza przysiega, oboje powiedzielismy ja glosno i wyraznie

Po mszy podpisywanie dokumetow i w koncu wychodzimy w rytm Mendelssona

Przed kosciolem wielkie zaskoczenie - znjomi z aikido przyszli w kimonach z mieczami i zrobili nam piekny szpaler

Oczywisce przechodząc dostalismy mieczami po tylkach na szczescie
Nastepnie zyczenia, i wyjezdzamy na salę. Przyznam ze bylam juz konkretnie glodna, pozostal tylko stres zwiazany z pierwszym tancem ktory cwiczylismy tylko raz

Zjedlismy, zatanczlismy, goscie byli zachwyceni
Potem sesja przy palacu, tam juz bez etoli bylo troszke zimno, ale dalam rade
Wrocilismy na sale o zachodze slonca wtedy zaczela sie dla nas zabawa. Ja oczywiscie w miare mozliwosci probowalam sie oszczedzac, ale troszke musialam potancowac z wujkami

Jedzonko bylo super, zespol gral swietnie, wszyscy goscie na parkiecie

Oczywiscie co dwie minuty było "gorzko"

W koncu nadszedl czas oczepin... Moj maz troche nameczyl sie przy welonie, ja za to w mig odpielam jego muszkę
Rzucilismy i rekwizyty Panstwa Mlodych zlapali moi kuzyn i kuzynka
Nastepnie podziekowania dla rodzicow, Ł. powiedzial im kilka slow od nas, wreczylismy im statuetki i rozbrzmiewa "Cudownych rodzicow mam..". Wtedy bylam bardziej szczesliwa niz wzruszona i przetanczylismy te piosenkę z usmiechem na ustach
Potem zabawa, zabawa i jeszcze raz zabawa. Goscie dosc wczesnie zaczeli sie rozjezdzac, na koniec zespol zrobil jeszcze karaoke dla nas, wiec bylo troche smiechu

Gdy odjechal autobus z goscmi bylo okolo 3.30
Poszlismy jeszcze na chwilke pogawedzic z zespolem, potem mycie i ja padlam spac a Ł. oczywiscie zajrzal do kopert
Kolejny dzien - poprawiny, pogoda rownie piekna jak w sobote

Goscie przyjechali weseli, zabawa swietna, dla mnie nawet lepsza niz w dniu wesela, wszyscy wyszli zadowoleni, my wrocilismy z goscmi autokarem do domu
To chyba na tyle... Piszę spontanicznie, więc na pewno kilka rzeczy pominęłam