Ponieważ ślubów forumowych trochę ostatnio było a nikt nie kwapi się odświeżyć tematu zacznę od siebie.
Tak jak pisałam przed ślubem, stresu jakiegoś ogromnego nie miałam w przeciwieństwie do M. Jako, że zrezygnowaliśmy z kręcenia czy fotografowania przygotowań oraz błogosławieństwa w domu plan był taki, że przygotuje się w domu a on u znajomych. Wyszło jednak inaczej. Jako, że fryzurę robiła mi mama wzięłam Antka i pojechałam do niej ok. 10, natomiast M. z kumplem zajęli się odbiorem kwiatów i przystrojeniem auta. My spokojnie wypiłyśmy kawkę, zrobiłyśmy fryzurę i makijaż. W międzyczasie przyszła opiekunka do Antka i go zajęła i przygotowała do kościoła. Ja się ubrałam i czekałam na M. W międzyczasie dostałam oczywiście kilka telefonów np. gdzie są moje spinki itp. Ok. 14.30 pojawił się M. Jak mnie zobaczył to go zatkało. Widać było, że jest strasznie zdenerwowany. Na domiar złego okazało się, że Antek posiał gdzieś kluczyki od naszego samochodu a nim miała jechać mama i zabrać ze sobą małego i opiekunkę. Kluczyki się znalazły, ale upłynęło trochę czasu i była już nerwówka. Antek protestował strasznie, więc by uniknąć afery zabraliśmy go do naszego auta ślubnego na przednie siedzenie. Jeszcze ktoś dał mu batona i cały się usmarował, ale to zauważyłam dopiero pod kościołem. Podjechaliśmy w ostatnim momencie, ale wtedy okazało się, że ksiądz się spóźnił i mamy jeszcze trochę czasu. Zapomniałam podwiązki mimo, że miałam na stanie 3. Ale trudno. Miłe uczucie zobaczyć, że Ci wszyscy ludzie przyszli tu dla nas. Podczas mszy Antoś szybko znudził się siedzeniem w ławce i usiadł na naszych klęcznikach. Później wyszedł bawić się na zewnątrz. Na szczęście nie musiałam się o to martwić. Ksiądz mówił pięknie i wspomniał też o moim tacie, że go tu nie ma ale patrzy z góry i wtedy poleciały mi łzy. Oprawę muzyczną zapewniły dziewczyny z mojej drużyny więc było naprawdę pięknie. Ja cały czas się uśmiechałam a M. trzęsły się ręce.
Po kościele to już w ogóle był luz. M. puścił stres. Pojechaliśmy na salę i przywitaliśmy ze wszystkimi. Tańca nie ćwiczyliśmy wcale, Ale jakoś poszło. Podczas pierwszego tańca zahaczyłam się grzebieniem we włosach o jego rękaw, przynajmniej było śmiesznie. Mimo, że sesja była innego dnia fotograf wyciągnął nas na trochę zdjęć w ogrodzie. To DJ wołała nas na parkiet, to tort, to z każdy chwile porozmawiać. Ciągle w biegu. Antek co jakiś czas przypominał sobie o mamie, tylko później nie chciał zasnąć beze mnie, musiałam zrobić sobie przerwę. Ludzie super się bawili, my również. Musieliśmy nawet przedłużać wesele do 4. (choć pierwotnie miało być do 2). Dj mimo moich próśb nie omieszkał zrobić głupiej zabawy z nami w roli głównej, czym strasznie mnie wkurzył, ale grał całkiem fajne kawałki więc mimo wszystko nie żałowaliśmy wyboru. Kładąc się spać okazało się, że nie mam ani pidżamy ani nic na rano na śniadanie. Na szczęście siostra miała dwie sukienki to mi rano pożyczyła. A wstać musiałam po bo już Antek się nudził bez nas. M. zadbał na szczęście o swoje ubrania na przebranie. Ja miałam na głowie spakować dla Antka mnóstwo przekąsek i zabawek a o sobie nie pomyślałam. Po śniadaniu udaliśmy się do domu, chwila odpoczynku i poprawiny do nocy. Byłam tak zmęczona, że marzyłam tylko szczerze kiedy wreszcie goście pójdą i będę mogła iść spać. Ogólnie jak usiedliśmy i podsumowaliśmy byliśmy tak zadowoleni, że praktycznie nic byśmy nie zmienili. I to wszystko w pół roku ogarnęliśmy 