Zastanawiam się, czy to odpowiednie forum... może powinnam napisać na stronie dla facetów, aby w końcu któryś mi wyjaśnił czy ja mam pecha, czy to z nimi jest coś nie tak!
Pokrótce napisze, że pierwszy mój poważny związek zakończył sie po dwóch latach zdradą z Jego strony. Byłam zakochana, może nawet byłabym skłonna wybaczyć, ale 'Ona' zaszła w ciąże... wypłakałam swoje i żyłam dalej, Kolejny po czterech latach, w tym prawie dwóch wspólnego mieszkania, z dnia na dzień powiedział, że sie wyprowadza bo się zakochał... w mojej koleżance zresztą...Kolejne trzy lata byłam sama, aż w końcu poznałam XY. Na początku było kumpelstwo, On miał dziewczynę, ja nie zwróciłam na niego innej uwagi jak tylko 'fajny kolega'. Mieliśmy wspólnych znajomych, zaczeliśmy sie widywac na kolejnych imprezach, wymieniliśmy się telefonami. Minęło pół roku, spotkaliśmy sie na urodzinach Jego siostry, był już sam, bawiliśmy się razem, tydzień później zadzwonił i zaprosił do siebie na wino pojechałam i zostałam na weekend. Potem zaczeliśmy sie widywać, prawie w każdy weekend, nie raz w tygodniu. Od początku ustaliliśmy, że to luźny związek, On był dopiero co po rozstaniu, ja się nie chciałam spieszyć z deklaracjami, po moich dotychczasowych doświadczeniach. Mijały kolejne miesiące i było naprawde fajnie... Ale do czasu. Zawsze to On wychodził z iniciatywą, pierwszy sie odzywał, nie dając mi na to szansy, aż przyszedł tydzień kiedy nie odezwał sie wcale. Postanowiłam, że ja napisze do niego wiadomość.
Odpisał po 24h, że chwilowo nie ma czasu bo ma problemy w pracy. Powiedziałam ok i nie wnikałam. Ale minął kolejny tydzień i kolejna cisza, ponownie sie odezwałam, czy wszystko w porządku i czy moge mu jakoś pomóc. Powiedział, że to Jego problemy i musi sobie sam z nimi poradzić. Kolejny tydzień... i znowu zero odzewu. Miałam już dać sobie spokój, ale stwierdziłam, że nie mogę odpuścić bo zależy mi na tej znajomości. Zapytałam wprost czy coś się zmieniło, czy jest ktoś inny. Odpowiedź przyszła po dwóch dniach, że może trudno w to uwierzyć, ale nic poza tym, że ma zawirowania w pracy nic sie nie dzieje. I dalej cisza...a tydzień później dowiedziałam sie od Jego siostry, że od prawie miesiąca mieszka z nową dziewczyną i właśnie pojechali razem gdzieś na weekend!!!
Czy ktoś z Was drogie Panie potrafi mi to wyjaśnić? Jeżeli pytam wprost jak wygląda nasza sytuacja, to dlaczego ściemia?! Czy ten typ tak ma, czy to ja zawsze trafiam w mur? Nie odezwałam się do niego wiecej, On też nie. Troche emocje mi juz opadły, bo od tej wiadomości, kóra zwaliła mnie z nóg minęły prawie dwa tygodnie i staram się do tego podchodzić w dojrzały sposób, no ale kurde! Nie ogarniam tej sytuacji. Zdarzyło Wam sie kiedyś coś takiego? Co byście zrobiły, próbowaly jeszcze to wyjaśniać, czy odpuściły temat? Nie chce wyjść na desperatkę, ale dodam, że mamy wspólnych znajomych i jeszcze nie raz się pewnie spotkamy.
Piszcie dziewczyny,
Z góry dziękuję za pomoc,
Alka