35-letnia mieszkanka Gorzyc przyznała się do urodzenia w domu nieżywej dziewczynki i spaleniu jej zwłok w domowym piecu dowiedział się Dziennik Zachodni. O wszystkim mieli poinformować pracownicy gorzyckiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
Jak udało nam się ustalić, kobieta w środę została zatrzymana. W czwartek stanie przed wodzisławskim prokuratorem, który przedstawi jej zarzut z art. 155 kodeksu karnego, który mówi o nieumyślnym spowodowaniu śmierci. Nie jest wykluczone, że działała w szoku poporodowym. Policjanci ze strażakami zabezpieczyli popiół sprzed jej domu i ślady krwi, widoczne w jednym z pokojów na piętrze mieszkania. Ani policja, ani prokuratura, nie chciały potwierdzić tych informacji.
Nam wiadomo, że zatrzymanie było możliwe po doniesieniu urzędników z gorzyckiego Ośrodka Pomocy Społecznej. o do nich najpierw dostali anonimową informację od mieszkańców, którzy twierdzili, że jeszcze w styczniu kobieta była w zaawansowanej ciąży, a dziecka nikt nie widział. Informacje się potwierdziły. Podczas rozmowy miało wyjść na jaw, że urodziła dziecko 29 stycznia. Noworodek miał nie żyć, więc jego ciało wrzuciła do pieca w kotłowni. Kobieta ma już trójkę dzieci, jej mąż pracuje za granicą, w Holandii. Mieszkańcy Gorzyc są w szoku. - Przecież mieszka z teściami? Nie wiedzieli, że urodziła w domu? - mówi nam jeden z mieszkańców.
naszemiasto.pl